|
|
Jarosław Wiśniewski - W
andrzejkowy weekend, odrestaurowane i klimatyczne piwnice Pałacu
Starego w Ostromecku były areną niecodziennych, jak na to miejsce
zmagań – turnieju szachowego. Na zaproszenie Jarosława
Wiśniewskiego, Pawła Jarocha z Kujawsko-Pomorskiego Związku Szachowego
oraz Piotra Drozdowskiego reprezentującego Miejskie Centrum Kultury w
Bydgoszczy (zarządca Zespołu Pałacowo-Parkowego w Ostromecku) –
odpowiedziało 61 szachistów w wieku od 6 lat wzwyż.
Pomimo zimnej już jak na tę porę roku aury, zawodnicy
przybyli do Ostromecka, zanim przystąpili do gry, mogli pozwiedzać
piękne sale pałacowe oraz poprzechadzać się alejkami parkowymi,
które rozchodzą się na 36 hektarach terenu. Niektórzy
sami przyznawali, że zwiedzali różne zakamarki kraju czy świata,
ale nie mieli pojęcia, że tutaj, tuż pod Bydgoszczą, znajdują się takie
perły architektury barokowej i krajobrazu w najwyższej treści i formie.
Dla tych niezdecydowanych, a lubiących tego typu atrakcje,
Zespół Pałacowo- Parkowy w Ostromecku powinien być lekturą
obowiązkową.
Same zawody andrzejkowe, które odbyły się na
przełomie listopada i grudnia br. (30.11-01.12.2013 r.) rozegrano w
dwóch grupach. Pierwsza z nich tzw. OPEN, zgromadziła 14
zawodników, jednak o uznanych już w naszym województwie i
nie tylko w naszym, nazwiskach, z braćmi Jarochami, Krzysztofem
Żołnierowiczem, Damianem Śliwickim, Michałem Karpusem, Tomkiem
Żebrackim czy Przemkiem Szmidtem na czele. W drugim turniej (B) zagrało
aż 47 szachistów w różnym wieku, jednak ich polski
ranking nie mógł przekraczać 1600. Był to ukłon
szczególnie w stronę tych młodszych graczy lub zawodników
z niższymi kategoriami, ponieważ przyjęte tempo gry (30 minut + 30
sekund za ruch) dawały możliwość wyrobienia sobie do II kategorii
włącznie (ranking 1800). Dodatkowo, zawody te zostały zgłoszone do
rankingu dla szachów szybkich FIDE, co z pewnością
również podnosiło ich atrakcyjność.
Jako sędzia główny zawodów, który nie
zwykł przesiedzieć całości turnieju przy stoliku sędziowskim, mogłem z
nieukrywaną przyjemnością podziwiać grę wielu zawodników.
Dodawane tempo gry pozwalało na dłuższą analizę powstających pozycji z
czego skrzętnie skorzystało kilku „czaso-umilaczy” (tak
nazywam zawodników którzy maksymalnie wykorzystują
przydzielony czas do namysłu i bynajmniej nie ma w tym krzty
złośliwości). W turnieju A czarnym koniem zawodów okazał się
Radosław Tamoń z UKS OPP Toruń, którego od pewnego czasu szkoli,
niechciany w MDK Nr 1 Bydgoszcz, Paweł Jaroch. Posiadający jeszcze II
kategorię szachową Radek w pierwszej rundzie sensacyjnie pokonał
swojego klubowego kolegę Damiana Śliwickiego, którego ELO
wynoszące 2127 nie wzięło się z promocji w TESCO. Dalej jego ofiarą
padł mistrz międzynarodowy Krzysztof Żołnierowicz. Trzeba też przyznać,
że to nie były dobre zawody w wykonaniu rozpoznawalnego niemal w każdym
zakątku naszego województwa i nie tylko –
„Krzycha”, który w pewnym momencie zawodów
pauzował, co chyba nie zdarzyło mu się od czasu, kiedy Ryszard Kalisz
mieścił się w koszulki o rozmiarze „M”. Z mistrzem poradził
sobie również Maciek Błociński (kolejny wychowanek Pawła
Jarocha) reprezentujący od niedawna klub Chemik Bydgoszcz. Maciej
rozpędzony jak Vettel na Hungaroringu, pokonał też Przemka Schmidta.
Reprezentant Gambitu Świecie nie zdążył nawet zaśpiewać piosenki Kazika
Staszewskiego: „Maciek, ja tylko żartowałem”, kiedy ich
partia skończyła się po myśli uzdolnionego dwunastolatka. Przemek też w
tych zawodach nie mógł odnaleźć własnego rytmu i ostatecznie
uplasował się dopiero na 8 pozycji.
Zawody w Turnieju A zwyciężył Damian Śliwicki, który
po wspomnianej porażce w 1 rundzie dalej już nie znalazł pogromcy.
Torunianin mknąc jak Pendolino na crush-testech, na listę pokonanych
wpisywał braci Jarochów, Tomka Żebrackiego czy Michała Karpusa.
Ten ostatni z kolei chyba gdzieś wykupił patent na pokonywanie Pawła
Jarocha, z którym wygrał bodajże 3 partię z rzędu w
różnego rodzaju zawodach. Dobry występ trzynastoletniego
zawodnika Rotmistrza Grudziądz pozwolił mu zająć czwarte miejsce w
turnieju. Poza Śliwickim, „pudło” obsadzili Karol i Paweł
Jaroch, którzy też pozaliczali drobne wpadki, podobnie jak
niedawno niejaki Adam Hoffman. W przypadku znanego duetu
świekatowskiego wykluczenie z naszej „partii’ KPZSzachowej
za takie przewinienia nie grozi, a sumy nagród finansowych z
tego turnieju nie będą musieli wpisywać do oświadczenia majątkowego.
W turnieju B, czyli tym, w którym przepisy unijne
oraz ustawa o dziedzictwie narodowym nie pozwalały na posiadanie
polskiego rankingu nieprzekraczającego 1600, wystartowało aż 47
zawodników z różnych części naszego województwa. Z
zaproszenia skorzystali nawet dawno nie grający czynnie szachiści,
którym co by nie mówić szło dosyć dobrze. Zmagania te
zdominowały po dużej części kobiety, co już dawno zekranizował Hieronim
Przybył w swoim filmie z 1969 roku o Rzeczpospolitej Babskiej. Nie
chcąc trzymać czytelników w niepewności, jaką darzą widza
prowadzący „Must be the music”, zdradzam tajemnicę, że
zmagania w turnieju B wygrał Radosław Gudell z UKS MDK Nr 1 Bydgoszcz,
który wywalczył komplet 7 punktów. W ostatniej rundzie
decydowały się losy triumfu w turnieju, gdzie naprzeciw zawodnika MDK
Nr 1 stanął Gerard Balcerek z PKS „Leśny” Bydgoszcz.
Pojedynek ten, jak już zdradziłem, pisząc o komplecie punktów
wygrał Gudell, przez co pan Gerard wypadł poza podium, na nielubiane
czwarte miejsce.
W zawodach tych świetnie zagrała Agata Tamoń z UKS OPP
Toruń (również pod skrzydłami Jarocha, szlifująca swój
warsztat szachowy). Zwycięstwa przeplatane z remisami z bardziej
doświadczonymi zawodnikami, sprawiały że mieszkanka grodu Kopernika
należała do ścisłej czołówki turnieju. Niestety, dopadła ją
przypadłość Leszka Millera i przez słabszą
„końcówkę” zawodów (dwie porażki) spadła na
12 miejsce. Nie wypada oczywiście nie zauważyć skoku na miarę talentu
Piotra Żyły, w wykonaniu rodzeństwa Oli i Piotra Łosińskich z UKS MDK
Nr 5 Bydgoszcz, którzy poprzez może nieraz wolną ale dojrzałą i
przemyślaną grę, zajęli odpowiednio 2 i 3 miejsce w zawodach. O ile
sobie dobrze przypominam (ale mogę się mylić) trenerem klubowym w 5-tce
jest uznany w swojej klasie Andrzej Karpiński, czego efekty są widoczne
gołym okiem. Sprzęt na turnieju był związkowy, toteż nie wiem, czy
młodzi Łosińscy będą w przyszłości użyczali swoje zegary potrzebującym
zawodnikom czy, będą kopiować zasady trenera. Z moich relacji z nimi
wnioskuję, że tą drogą raczej nie podążą, bo to fajni i sympatyczni
młodzi ludzie. Zdaję sobie sprawę, że znowu podpadam, zasłużonym
działaczom, ponoć wyciętym w pień, ale taki już jestem – nie mogę
obojętnie przechodzić obok objawów urągania zasadom fair play
lub zwykłej ludzkiej bezduszności (bo jak inaczej nazwać odmowę
pożyczenia zegara juniorowi, pod pretekstem przestrzegania regulaminu
turnieju). Dla porównania podam myśl wypowiedzianą przez mojego
młodego ucznia, który pozwalał nawet cofnąć błędny ruch
rywalowi, mówiąc, że przyszedł tutaj grać w szachy – a nie
w regulaminy. Tak więc Czesław Niemen miał rację: „Ludzi dobrej
woli, jest więcej (…)”.
Wracając do opisu samych zmagań w grupie B muszę także
pochwalić ( a to już woda na moją próżność) grę moich
podopiecznych tj. Mateusza Bonieckiego (gra od niespełna roku) oraz
Marcina Rydzyńskiego z NOK Nako, którzy zajęli odpowiednio 7 i 8
miejsce w klasyfikacji końcowej. Swoją coraz lepszą grą, udało im się
zdobyć trzecie kategorie szachowe, więc moje wcześniejsze wpisy o
zbieraniu przez nich doświadczenia zdały się prorocze. Gratuluję
również zawodniczce KSz Gambit Świecie - Ewelinie Pyżewskiej
„dwójki”, podobnie jak i zwycięzcy tych zmagań
Radasławowi Gudell. Trójkę też wyrobiła Wiktoria Bełcikowska z
EMDEKU Bydgoszcz oraz kilku innych młodych graczy, co było wartością
dodaną zawodów.
Ocenę samych zawodów wystawiam na bardzo dobry
„minus” (za słabe oświetlenie). Jako sędzia główny
zawodów nie odnotowałem większych problemów w ich
przeprowadzeniu, jak również podczas rozgrywanych partii. Sale
gier (piwnice) może i nie nadawały się do przeprowadzania tam turnieju
szachowego, jednak były one dodatkiem do pięknych okolic Zespołu
Parkowo-Pałacowego w Ostromecku, gdzie uczestnicy turnieju, mogli
podziwiać wspaniałe krajobrazy, aranżacje ogrodowe, czy sale i
pomieszczenia pałacowe. Mogliśmy też skosztować kuchni Ostromeckiej,
serwowanej w Winiarnii. Udało się również przetrzeć kolejne
szlaki pod organizację zawodów szachowych w niezwykłych
miejscach, co sprzyja obopólnej promocji. Mamy także zapewniony
przez MCK na czerwiec 2014 roku teren pod organizację kolejnych
zawodów w Ostromecku, tym razem na tarasie oraz pomieszczeniach
przylegającego pałacu (w tym pokaz żywych szachów). Uważam, że
te „plusy” pokrywają z nawiązką „minusy”, a
kolejne zawody w Ostromecku będą cieszyły się jeszcze większym
zainteresowaniem.
|
|